2
2012
Strony 46 — 47
To jest łatwe, proste. Widzieć je silnymi. Wszystko jedno, czy wtedy, gdy stają na skraju wybiegu dla modelek i we władczej pozie opierają dłoń na biodrze. Czy wtedy, gdy jak Sapkowski w husyckiej trylogii przywołujemy matriarchat, kult Wielkiej Matki i widzimy w nich Boginie Miłości, kolejne wcielenia Afrodyty. Czy wtedy, gdy jak feministki wypisujemy sprayem na murze żądanie: „Lepiej się ubierz i wyemancypuj”.
To się nawet wydaje naturalne, oczywiste. Przecież każdy z nas / każda z nas miał / miała matkę. I przecież chcieliśmy / żądaliśmy, by była silna.
Dużo trudniej widzieć je w zgoła odmiennych okolicznościach. Gdy w jadącym do miasta pekaesie bez lusterka naprędce piłują poobgryzane paznokcie pokryte spękanym, tanim lakierem. Gdy samotnie siedzą / stoją wypatrując poznanego na sympatii ukochanego, który nigdy nie przyjdzie. Gdy spod makijażu nauczycielki / sprzedawczyni / dyrektorki wyziera nagle fiolet sińca nabitego ręką, którą się mimo wszystko nadal kocha. A jak nie kocha, to i tak przecież „dziewczyna przez świat nie może iść całkiem sama”.
Dużo trudniej wytrzymać to spojrzenie utkwione w dal. Biegnące w stronę utraconych lat czy złudzeń / dalekiego kolorowego świata / odlatujących jesienią ptaków. Dużo trudniej wytrzymać to spojrzenie coraz bardziej nieobecne / szklane / puste.
http://issuu.com/holga.pl/docs/patrzenie_nigdy/47