lis
18
2013

Twarze

Z przyjemnością przedstawiamy najnowszy album/opowieść pt. „Twarze”. Dziękujemy za liczne fotografie! Dzięki nim udało nam się stworzyć niniejszy album:

Twarze

The lunatic is in the hall.

The lunatics are in my hall.

The paper holds their folded faces to the floor

And every day the paper boy brings more.

 

Obracam w palcach złoty pieniądz. Pięciopensówkę zgubioną na ulicy przez jakiegoś emigranta. Patrzę na profil królowej Elżbiety. Przypominam sobie profile władców na polskich banknotach. Przypominam sobie słowa Hegla. O tym, że władca na monetach występuje z profilu, bo jest symbolem. Symbolem trwającej od pokoleń władzy, symbolem jednoczącym naród. Symbolem, nie człowiekiem z krwi i kości. Dlatego władca był przedstawiany z profilu. Dlatego władcy nie można było spojrzeć w oczy.

 

Władca jako przedstawiany z profilu symbol brzmi abstrakcyjnie dziś, gdy rządzą nami realne (?) osoby, do tego uśmiechające się z plakatów i ekranów. Podobnie abstrakcyjne wydaje się nam małżeństwo zawierane nie przez dwójkę kochanków, a przez dwa rody (klany), których nowożeńcy są tylko symbolami. A przecież tak jest na większej części globu, tak było do niedawna i u nas. Masowa polityka i miłość romantyczna wydają się czymś oczywistym i istniejącym od zawsze. A są dziećmi dziewiętnastego wieku. Podobnie jak fotografia.

 

Fotografie można podzielić na te, na których osoba patrzy w obiektyw (a więc w oczy fotografującego/oglądającego) i na wszystkie pozostałe. Radykalną, choć wielce prawdopodobną tezą jest, że tylko te pierwsze są interesujące.

 

Spojrzenie w obiektyw jest spojrzeniem w czarną dziurę. Podobnie spojrzenie w czyjeś oczy. Neurolodzy i okuliści używają specjalnych urządzeń (na przykład lamp szczelinowych), żeby zajrzeć na dno oka. Nie da się tam zajrzeć tak po prostu. Zawsze bowiem zasłonię swoją głową ten właśnie promień światła, który mógłby rozświetlić źrenicę oka osoby, na jaką patrzę. Albo moją w lustrze. Dlatego źrenice wydają się być (są?) czarne. Dlatego zawsze wiem, kiedy patrzę komuś w oczy bądź chwytam (!) jej/jego spojrzenie: nie ułamek sekundy wcześniej i nie ułamek sekundy później, nie milimetr w tę czy tamtą stronę, ale właśnie w tym i tylko tym momencie, gdy mój wzrok napotyka absolutną czerń jej/jego źrenic. A ona/on napotyka absolutną czerń moich. Dlatego spojrzenie w oczy ma w sobie coś z mistyki i metafizyki. Może przyprawić o dreszcze. Jest jak spoglądanie w otchłań.

 

W pewnym badaniu eksperymentator stał na skrzyżowaniu i patrzył w oczy niektórym kierowcom czekającym na zielone światło. Okazało się, że przejeżdżali oni dużo szybciej niż pozostali. W podręcznikach dla psychiatrów zaleca się, aby podczas badania agresywnych pacjentów unikać przedłużającego się kontaktu wzrokowego. Osoby przeżywające lęk, patrzą w bok, zawstydzone w dół, a paranoicy dzielący oba te stany – po przekątnej w dół. Z drugiej strony, trzeba niekiedy wielu lat pracy, aby pacjent autystyczny potrafił spojrzeć w oczy. Moment, w którym niemowlę po raz pierwszy spojrzy w oczy matki i poczuje się przez nią widziane, jest momentem psychicznych narodzin. Dzieci matek depresyjnych, które mają nieobecne, martwe spojrzenie, same w dużej mierze czują się martwe. To uczucie utrzymuje się często przez całe życie.

 

Obracam w palcach złoty pieniądz. Patrzę na zdjęcia. Patrzę na twarze. Patrzę w oczy osób spoglądających w obiektyw. One patrzą na mnie. Patrzymy na siebie. Już nie są dla mnie plamami barw skomponowanych lepiej czy gorzej. Już nie są ilustracjami, ideami, alegoriami czy symbolami. Są ludźmi, osobami, które spotykam poprzez dzielące nas lata i kilometry. Są ludźmi, osobami, które spotykam tu i teraz. Albowiem ten sam promień światła, który odbił się od ich oczu, naświetlił negatyw zdjęcia trzymanego przeze mnie w rękach. Są ludźmi, osobami, do mnie podobnymi. Dzielącymi te same uczucia. Dzielącymi ten sam los. Albowiem wiek dziewiętnasty, wiek, w którym narodziły się współczesna władza i miłość romantyczna, był kresem tradycyjnej kultury. Dającej odpowiedź na wszystkie pytania. Wyrwani z jej objęć czy kajdan sami musimy zmagać się ze śmiercią. Po to wymyśliliśmy fotografię. Patrzę na zdjęcia. Patrzę na twarze. Patrzę w oczy osób spoglądających w obiektyw. One patrzą na mnie. Patrzymy na siebie. Spoglądamy wzajem w absolutną czerń swoich źrenic. Spoglądamy wzajem poprzez absolutną pustkę.

 

There is no dark side of the moon really. Matter of fact it’s all dark.

O Autorze:

Komentarze są zamknięte.

ZNAJDŹ NAS:

Holga.pl. All rights reserved 2011. Kontakt: holga.pl@gmail.com
Projekt i wykonanie: www.StudioGraficzne.com