lis
9
2011

Punctum stanowi Ona.

Zagadnęła mnie, zahaczyła…

Jestem wielkim fanem Rolanda Barthesa i jego „Światła obrazu”. Przemawia do mnie bardzo pomysł, by do tego, czym jest fotografia, docierać poszukując zdjęcia, które najpełniej oddaje istotę jego zmarłej matki. Przemawiają do mnie poszczególne jego zdania i uwagi – jak to chociażby, że dźwięk mechanicznej migawki przypomina tykanie zegarów.

Ale naukę Barthesa o tym, że każde zdjęcie (każde dobre zdjęcie) można podzielić na studium i punctum, zawsze zbywałem grzecznym potakiwaniem. Dokładnie jak wtedy, gdy z uprzejmości wysłuchujemy opowieści wiekowego lekarza czy sprzedawcy, o tym, jak wyglądał świat jego młodości, czekając aż przejdzie do meritum. Akurat te rozważania Barthesa do mnie nie przemawiały. Pewnie dlatego, że nigdy jego doświadczenie nie było moim udziałem.

Aż do dziś.

Chyba nie było wtedy przesadnie ciepło. Panowie na dalekim planie mają na sobie marynarki, panie – lekkie płaszcze. Chyba wieje wiatr. Mimo to chłopiec na pierwszym planie wyciąga dłoń z monetą (może „piątką” z rybakiem?). Kupuje lody „Bambino”. Ale lodziarz – starszy łysawy mężczyzna w białym fartuchu – zdaje się go nie zauważać. Nie tylko dlatego, że pewnie jest z pokolenia, dla którego dzieci (i ryby…) były, a przynajmniej powinny być niewidzialne i niesłyszalne. Przede wszystkim dlatego, że sam wpatrzony jest w obiektyw aparatu. Siedzi dostojnie, oparty dłońmi o skrzynkę z lodami. Pozuje, jak tylko ludzie „przedwojenni” potrafili pozować – przyzwyczajeni, że zdjęć w życiu będą mieli najwyżej kilka. Ze swoją mycką i czerstwą twarzą ozdobioną okularami w rogowej oprawie oraz petem (?) zdaje się wypełniać cały kwadratowy kadr, mimo że fizycznie stanowi jego stosunkowo niewielką część. A jednak przyćmiewa odwiedzających kiermasz książki, chłopca kupującego lody i ozdobiony planszami propagandowymi Pałac Kultury.

Powyżej opisałem to, co Barthes nazwałby pewnie studium zdjęcia, jego temat, treść. To, co można zobaczyć i opisać. Lodziarza, chłopca, odwiedzających kiermasz i Pałac Kultury. Studium na ogół odnosi się do świadomego zamiaru fotografa i w pewnym sensie daje się sprowadzić do tytułu zdjęcia. Na przykład przedstawiona przeze mnie fotografia („Uważam Rze”, nr 33/2011, s. 69) została w bazie danych agencji opisana jako „Warszawa, 05.1970. Lodziarz na kiermaszu książki, Plac Defilad, pomiędzy Pałacem Kultury i Nauki a ul. Swiętokrzyska. Fot. Janusz Fila/FORUM” (pisownia oryginalna).

Ale – pisał Barthes – zdjęcie nie sprowadza się jedynie do studium. Jest jeszcze punctum.

Punctum stanowi Ona. Moje oko od razu wyławia ją spośród postaci na zdjęciu. Od razu ją zauważam. A raczej to Ona zauważa mnie. Takie mam wrażenie: jakby mnie zagadnęła, zahaczyła swoim spojrzeniem. Jakby istniała poza czasem, jakby poza czasem istniało jej spojrzenie – czekając na mnie. Zresztą nie ma w tym nic (nic?) dziwnego, metafizycznego. Teraz przypominam sobie słowa Barthesa o tym, że punctum stanowi tę część zdjęcia, która niejako wychodzi, czy wręcz wybiega ku obserwatorowi, ukłuwa go.

Nie wiem, ile może mieć lat. Może dwanaście, może więcej. Na pewno jest w tym wieku, gdy dziewczynka pozostaje jeszcze dziewczynką, ale już narodziło się w niej przeczucie (czy cień zaledwie przeczucia) kobiecości. Gdy jest jeszcze dziecięco niewinna, ale już narodziło się w niej przeczucie (czy cień zaledwie przeczucia), że tę dziecięcość i tę niewinność przyjdzie kiedyś stracić. Jeszcze nie dziś i nie za rok, ale ten moment już się gdzieś w gwiazdach narodził. Jest w tym wieku, gdy jeszcze nie zaczęła być świadoma i wyrafinowana, ale już przestała być naiwna. I stąd bierze się to niesamowite napięcie między dzieckiem a kobietą, niewinnością a grzechem, które tak pociągało Nabokova (i wielu innych), a którego nie mógł znieść i musiał w „Lolicie” plugawo pogrzebać. Jest w tym wieku, gdy potrafi z koleżnakami zdzierać kolana na trzepaku, by za chwilę usiąść i zamyślić się. Tak jak teraz. Siedzi tuż za lodziarzem, jego lodówką, która ją nieco przysłania, podobnie jak ręka chłopca kupującego lody. Patrzy na mnie poprzez dziesięciolecia, które minęły od momentu, gdy trzasnęła migawka (kim jest dziś?). Ale mam wrażenie, że patrzy na mnie poprzez stulecia, poprzez łańcuch pokoleń dziewczynek/kobiet, które żyły przed nią i które żyć będą po niej. Zdjęcie zrobiono w maju, jest w nim coś z podniosłej atmosfery końca wiosny, która ma za chwilę ustąpić miejsca latu. I to samo odnajduję w jej wzroku i grymasie ust – radość i ciekawość czekającej tuż, tuż dojrzałości, ale i smutek kończącego się dzieciństwa. Jest w tym spojrzeniu i w tym grymasie ust świadomość tego, co traci i powaga tego, w czym będzie uczestniczyć – dorosłości, macierzyństwa, misterium życia i śmierci.

A może po prostu wiatr wykrzywia jej twarz?

Fot: Janusz Fila/FORUM. Warszawa, 05.1970

 

Podobne posty

O Autorze:

2 Komentarzy + Dodaj komentarz

  • najlepiej o ceniany tekst polski w hotelu w hoi an, pozdro

ZNAJDŹ NAS:

Holga.pl. All rights reserved 2011. Kontakt: holga.pl@gmail.com
Projekt i wykonanie: www.StudioGraficzne.com