gru
17
2012

Pięć minut stąd

Mamy przyjemność zaprezentować Państwu drugi Album opowieść, składający się z Waszych zdjęć. Mnogość zdjęć, obfitość tematów, niesłychana pomysłowość, tym wszystkim Nas urzekliście. W zamian odwdzięczamy się poniższą opowieścią:

Minuta pierwsza…

Pięć minut stąd. Na planie czy mapie postaw nóżkę cyrkla w miejscu, gdzie jest Twój dom. A potem znajdź miejsce bądź miejsca odległe o pięć minut drogi. Pamiętaj jednak, że chodzi nie o Ciebie dziś, lecz o odległość, jaką może na swoich patykowatych nóżkach pokonać dziecko. Powiedzmy siedmioletnie. Zakreśl koło. To Twoje domostwo. Bezpieczny świat dzieciństwa. Mandala wypełniona ukochanymi przedmiotami i osobami. Meblami, których kolor, kształt i faktura będą wracać potem w snach. Ukochanymi miejscami. Trzepakiem na podwórku. Znajomą ścianą, na której wciąż jeszcze widać ślady uderzeń piłką i napisy kredą. Okolicznymi kundlami, kotami czającymi się na gołębie, a dokarmianymi mlekiem w blaszanych puszkach po czymś tam.

Mandala, której centrum stanowi promieniujące na zewnątrz domowe ognisko. Wszystko jedno, czy stanowi je kominek, kaflowa kuchnia, święty obraz, czy telewizor, w którym cała rodzina oglądała kino familijne.

Minuta druga…

Pięć minut stąd. Czas szybko biegnie, patykowate nogi wydłużają się i smukleją. Można na nich pokonać dużo większą odległość. Przejść przez ciemną bramę podwórza i znaleźć się na zalanej światłem ulicy. Dać się porwać potokowi obcych, przez to nieco strasznych, ale też atrakcyjnych ludzi. Zachłysnąć się miastem, badać je, obwąchiwać jak szczeniak. Cały czas mając tę kojącą świadomość, że w każdej chwili, gdy tylko chmury zasłonią słońce, można czmychnąć z powrotem na własne podwórko. Do domu. By za chwilę, gdy słońce wróci, znów ciekawie wychylić głowę.

Chłonąć witryny sklepów i zakładów. Zachodzić do kościołów i na obce podwórka. Patrzeć na twarze dziewcząt i zaglądać w oczy starców. Widzieć świat jak książkę z obrazkami, gdzie sąsiadują biel i czerń. Radość i smutek. Wzniosłość i małość. Dobro i zło.

I ani się spostrzec, gdy potok, który zaczął się za bramą domu, uchodzi do wielkiej rzeki…

Minuta trzecia…

Pięć minut stąd. To przecież tak blisko, a wydaje się, że nie sposób tam wrócić. Coś się definitywnie skończyło, klamka zapadła jak wyrok: nie ma powrotu. Przekroczyłeś / przekroczyłaś Rubikon dorosłości. Nim się spostrzegłeś / spostrzegłaś nurt wyniósł Cię poza bezpieczny obręb murów miasta. Murów dzieciństwa. Wyruszasz w drogę.

Percepcja się rozszerza jak źrenice po amfetaminie. Dostrzegasz wszystko to, czego wcześniej nie widziałeś / nie widziałaś. Może nie chciałeś / nie chciałaś. Co rozciąga się poza bezpiecznymi, ale ciasnymi murami dzieciństwa. Atrakcje nocy. Pociągające i odpychające zarazem przedmieścia. Coraz więcej, coraz to nowych ludzi. Z niektórymi się wiążesz. Z nimi przemierzasz kolejne odcinki drogi. Kolejne etapy wyznaczane kolejnymi zdobytymi dyplomami, kolejnymi awansami i degradacjami, wzlotami i upokorzeniami, obrączką na palcu, kolejnymi narodzonymi dziećmi.

Coraz dalsze podróże, coraz dalej od domu dzieciństwa.

Gdzieś po drodze budujesz własny dom.

Minuta czwarta…

Pięć minut stąd. Tuż za granicą miasta rozpościera się las. Pustkowie. To nie do wiary, jak blisko. To nie do wiary, dokąd doprowadziła Cię droga. Jeszcze przed chwilą pęd, wyścig, ucieczka przed – przed czym właściwie? Jeszcze niedawno wokół zgiełk, tłum ludzi nieznanych i znanych, współpracowników, konkurentów, dzieci, wnuków, przyjaciół, znajomych. Kolejne odcinki, podróż od etapu do etapu, od Świąt do Świąt…

I nagle spostrzegasz, że jesteś sam / sama na pustkowiu. Nie ma zgiełku, jest cisza. Już nie wyruszasz w dalszą podróż, bo już nie ma dokąd podróżować. Bo już nie ma sensu czytać kolejnej książki, zdobywać kolejnego szczytu, kupować kolejnego auta, budować kolejnego domu. Bo ten, w którym mieszkasz, opustoszał. Kiedy to się stało? Kiedy rodzice umarli, dzieci dorosły, przyjaciele się rozpierzchli? Kiedy przestaliśmy ze sobą sypiać?

Kiedy przekroczyłem / przekroczyłam smugę cienia?

Minuta piąta…

Pięć minut stąd wyruszyłeś /wyruszyłaś w podróż. Przez podwórka, ulice, pustkowia, drogi i bezdroża. Zaledwie pięć minut temu, a już na horyzoncie majaczy kres. Oglądasz się wstecz. Z tej perspektywy przebyta droga zdaje się niczym nie różnić od linii życia na Twojej dłoni. Szwankuje pamięć o tym, co było wczoraj na obiad. Ale coraz wyraźniejsze stają się nanizane na linię życia wspomnienia – widoków z okna, twarzy ludzi ważnych i (zdawałoby się) nieważnych, miejsc dawno nieistniejących.

Rzeka zmierza do ujścia. Za chwilę wpadnie do morza. Za chwilę wyruszysz w ostatnią podróż. Z nadzieją, że z tamtego brzegu dostrzeżesz sens tego, co się wydarzyło i tego, co się nigdy nie stało.

Karuzela się zatrzymuje. Dziecko wypuszcza z dłoni balonik, który niesiony wiatrem szybuje ku górze.

1 Komentarz + Dodaj komentarz

  • Nieziemski tekst!

ZNAJDŹ NAS:

Holga.pl. All rights reserved 2011. Kontakt: holga.pl@gmail.com
Projekt i wykonanie: www.StudioGraficzne.com