sie
14
2013

Konrad Brandel (1838-1920): światło zastane

Konrad Brandel: Warszawa. Teatr Narodowy przy placu Krasińskich. Ok. 1865Przeglądam „Dzieje polskiej fotografii” Ignacego Płażewskiego. Przypadkiem otwarte na drugiej połowie dziewiętnastego wieku. Po chwili orientuję się, że pewne zdjęcia zatrzymują mnie dłużej niż inne. Są to fotografie jednego autora – Konrada Brandla.

Brandel był barwną postacią. Znany jest z panoramy Warszawy zrobionej z wieży Zamku Królewskiego oraz autoportretu w koszu balonu. Jeszcze bardziej być może z tego, że wynalazł pierwszy (?) w świecie aparat reporterski (noszony na skórzanym pasku bądź nawet przyczepiany do guzika „Fotorewolwer”), migawkę centralną i (używaną do dziś) kasetę na klisze szklane. Według Andrzeja Świetlika, był również twórcą formatu 6×9, a także dużym kpiarzem. Podobno na wykonanym przez siebie zdjęciu upamiętniającym budowniczych tunelu kolejowego pod Miechowem (1884) jako jedyna postać stoi tyłem do aparatu. W Warszawie zachowały się wspomnienia fotografa, który zjawiał się wszędzie tam, gdzie coś się działo. Był to Brandel pod obszerną peleryną ukrywający swój Fotorewolwer.

Zastanowiło mnie, co w zdjęciach Brandla przykuło moją uwagę. Myślę, że światło. Większości zdjęć z tego okresu nie sposób odróżnić od malarstwa czy grafiki. Przynajmniej na reprodukcjach w książce. Oprócz fotografii Brandla. Takiego światła nie sposób namalować. Można je tylko zastać i sfotografować. To światło rysuje w pogodny dzień ostre, smoliste cienie, ale jednocześnie oświetla przedmioty ze wszystkich stron, wydobywając szczegóły. Jest bowiem rozproszone. Odbite od kopuły nieba, chmur, ulicy, budynków, drzew, ludzi.

To światło jest mi bliskie, znajome. Moje ciało / mój mózg doskonale je rozpoznaje, bo przecież ja sam takie światło widziałem nie raz. Ja w takim świetle żyję. Dlatego przestrzeń fotografii Brandla otwiera się na mnie, nie stwarza bariery. To nie jest żaden „świat przedstawiony”. To po prostu mój świat. Nawet jeśli sprzed stuleci. Czuję się jego częścią w tym sensie, że wiem, iż wszystko, co wydarzyło się (albo mogło się wydarzyć) na przykład przed Teatrem na placu Krasińskich wydarzyło się (bądź mogło wydarzyć) w tej samej przestrzeni, w której ja żyję. Przykrytej tym samym niebem, oświetlanej tym samym Słońcem. Dlatego czuję wspólnotę ze światem sfotografowanym („zdjętym”, pisało się wtedy) przez Brandla, ze sfotografowanymi przez niego ludźmi. Dlatego mnie obchodzą.

W ten sposób, Brandel niejako wynalazł fotografię po raz drugi. Tym razem jako odrębne, niezależne od malarstwa, medium. Przynajmniej w Polsce. Przynajmniej dla mnie.

Źródło: Cyfrowe MNW

1 Komentarz + Dodaj komentarz

  • ciekawy typ ten Konrad, fotografię dermatologiczną uskuteczniał, wydawał też pionierskei fotokalendarze

    aż miło poczytać…

ZNAJDŹ NAS:

Holga.pl. All rights reserved 2011. Kontakt: holga.pl@gmail.com
Projekt i wykonanie: www.StudioGraficzne.com