17
2012
Człowiek Holga
Holga jest ułomna, wadliwa, stronnicza, pełna przypadkowości i subiektywności, niepowtarzalna. Dlatego jest tak bardzo ludzka, arcyludzka. Dlatego fotografowanie Holgą jest fascynującym eksperymentem. Tak w skrócie brzmi idea „holga.pl | Miejsca, w którym możesz poholgować”. A co na to twórca tego plastikowego ustrojstwa?…
Mimo, iż posiada wierną grupę fanów na całym świecie, wynalazca Holgi, Ting-mo Lee mieszkający w Hong Kongu, jest ciągle zdumiony faktem, iż jego aparat ma nadal istotne zastosowanie w dzisiejszych czasach.
„Chciałem jedynie szybko zarobić pieniądze w tamtym czasie” powiedział Ting-mo Lee. Był rok 1979 a Lee oraz jego firma działająca w Hong Kongu, Universal Electronics, która
produkowała oddzielne lampy błyskowe do aparatów fotograficznych, znajdowała się w krytycznej sytuacji. Japońska firma Konica właśnie wypuściła na rynek pierwszy na świecie aparat z
wbudowaną lampą błyskową, co oznaczało, że flashe Lee szybko staną się zbyteczne na rynku.
„Musiałem coś wymyślić” wspominał Leee. „To była kwestia przeżycia”.
Lee nie miał ani odpowiednich środków finansowych, ani ambicji , aby zmagać się z japońskimi gigantami, dlatego zaprojektował aparat z wbudowaną lampą błyskową przy użyciu najtańszych dostępnych materiałów. Zrobiony całkowicie z plastiku z lichą migawką, aparat wyglądał i sprawiał wrażenie zabawki.
Charakterystyczne winietowanie na fotografiach nie było celowe. To był efekt uboczny wykorzystania tanich materiałów oraz flesza, który okazał się zbyt silny (nazwa Holga jest grą słów z języka chińskiego Ho Gwong, oznaczający „bardzo jasny, rozświetlony”. Na domiar tego zbyt silny flesz oraz licha konstrukcja powodowały prześwietlanie materiału światłoczułego wewnątrz aparatu!
W Hong Kongu te wady początkowo okazały się śmiertelnym ciosem, ponieważ aparaty sprzedawały się bardzo słabo, a Lee rozważał zakończenie linii. Ale we wczesnych latach 80tych, aparat dostał się w ręce grupy entuzjastów fotografii analogowej w Austrii.
„Jak na ironię uznali oni efekt winietowania za artystyczny chwyt” powiedział Lee. Aparat zyskiwał na popularności za granicą i zaczęły napływać liczne zamówienia”.
Dzisiaj, 81-letni Lee pozostaje w cieniu, wybierając pracę w tej samej fabryce w przemysłowej dzielnicy Hong Kongu, a działania marketingowe przekazał młodemu zespołowi marketingowców i miłośnikom fotografii.”
No cóż… proza życia
Źródło: The Village Voice
Tłumaczenie: Trochimko-Tłumaczenia
Autor zdjęcia: Mariczka Rubon