cze
28
2012

Patrzenie nigdy nie jest niewinne

Wreszcie! Nareszcie! Prezentujemy debiutancki Album pt. „Patrzenie nigdy nie jest niewinne” składający się z Waszych zdjęć.

 

https://issuu.com/holga.pl/docs/patrzenie_nigdy

Patrzenie nigdy nie jest niewinne

1.

Pożądanie zaczyna się od tego, co widzimy wokół siebie na co dzień. Czy nie czujesz oczu, które obmacują cię każdego dnia podczas przypadkowych spotkań, Clarice? Nie wyobrażam sobie, żebyś nie była ich świadoma. A ty sama, nie wodzisz oczyma po różnych przedmiotach? [Doktor Hannibal Lecter do agentki specjalnej FBI Clarice Starling.]

 [Thomas Harris, „Milczenie owiec”]

2.

Fotografia nie jest sztuką. Nie potrafi wypowiadać prawd uniwersalnych. Jedynie tautologie, przypominające ironiczne zdanie Susan Sontag o Cartier-Bressonie: że jedzie do Chin, by pokazać, iż mieszkają tam ludzie. I że to Chińczycy.
Ale też nie po to Fotografia narodziła się, by być sztuką. Nie wzięła się z potrzeby głoszenia zdań ogólnych. A z czego się wzięła? Z patrzenia.

3.

Graham wpatrywał się w niego przez chwilę, zanim wziął zdjęcia.
Zwykłe fotografie rodzinne: kobieta idzie brzegiem jeziorka, za nią trójka dzieci i kaczka, niosą rzeczy na piknik. Rodzina stoi za tortem.
Po niecałej minucie odłożył zdjęcia, zsunął je razem jednym palcem i spojrzał na plażę daleko w dole, gdzie chłopczyk nachylał się nad czymś w piasku. Kobieta przyglądała mu się z ręką opartą na biodrze, a rozbite fale obmywały jej stopy. Odchyliła się trochę, by odrzucić z ramion mokre włosy.
Graham, ignorując gościa, obserwował Molly i chłopca tak długo, jak długo patrzył na zdjęcia.

 [Thomas Harris, „Czerwony smok”]

4.

Przehandlowaliśmy naszą pamięć. Tanio sprzedaliśmy ją, może nie za miskę soczewicy, ale za garść dolarów na pewno. I za dziesiątki megapikseli. Dziś możemy za parę groszy mieć cyfrowy aparat ze sklepowego folderu. Z kartą pamięci, dzięki której nie trzeba liczyć klatek na filmie, można za to do woli powtarzać ujęcia. Szkopuł w tym, że przedstawieni na nich nasi bliscy, nasi zmarli, nasze kochane przedmioty, wspomnienia zmieniają się w strumień zer i jedynek. Tak samo, a może jeszcze bardziej ulotny niż wyładowania neuronów pod czaszką. Niż nasza ułomna pamięć.

Kiedyś, gdy obraz fotograficzny odciskał się w warstwie srebra (jednego z najszlachetniejszych, najtrudniej wchodzących w reakcje pierwiastków) pokrywającej kawałek celuloidu czy szklaną płytę, mogliśmy wierzyć, że dajemy im życie wieczne. Wieczną pamięć o bliskich, o zmarłych, o kochanych przedmiotach, wspomnieniach. Ich obecność była dotykalna. Miała kształt, fakturę, a nawet zapach emulsji. Ich istnienie było skondensowane w konkretnym, namacalnym przedmiocie. Który mogliśmy wklejać na karty albumu lub umieszczać w przegródce portfela. Nosić ze sobą. Wodzić palcami, a czasem drzeć na kawałeczki albo palić nad świecą. Posiadać.

Bo przecież po to wynaleźliśmy Fotografię. Aby dzięki niej pokonać śmierć, upływ czasu, przemijanie. Przemijanie życia, ciała, miłości. Fotografia jest gestem przeciw Nicości (tak nazywał się album ze zdjęciami Witkacego autorstwa Ewy Franczak i Stefana Okołowicza). Nie narodziła się w nowej korze płatów czołowych mózgu, odpowiedzialnych za abstrahowanie, uogólnianie, refleksję. Siedlisko wolnej woli. Fotografia sięga korzeniami dużo głębiej. Do najstarszych części mózgu, które dzielimy ze słoniami, z ptakami, gadami. Skąd pochodzi kult przodków, gdzie rodzą się instynkty i miłość.

A czasem – demony…

5.

Graham trochę się odprężył. Patrzyły na niego laleczki „Cupie”. Zaczął popijać drinka, zakrztusił się i wypluł wszystko na pierś. Po omacku zapalił nocną lampkę i wyciągnął teczkę z szuflady. Wyjął protokoły sekcji zwłok trojga dzieci Leedsów i swoje szkice sytuacyjne głównej sypialni, i rozłożył je na łóżku.
Oto trzy plamy krwi w rogu, a oto pasujące do nich plamy na dywanie. Oto rozmiary trójki dzieci. Brat, siostra, starszy brat. Pasuje, pasuje, pasuje.
Ułożono je w rzędzie, siedziały wzdłuż ściany twarzą do łóżka. Widownia. Martwa widownia. I Leeds. Przywiązany wokół piersi do szczytu łóżka. Siedzi sobie jakby nigdy nic. Stąd plamy podwiązania, stąd plamy na ścianie nad łóżkiem.
Na co spoglądali? Na nic, nie żyli. Ale oczy mieli otwarte. Obserwowali widowisko z udziałem szaleńca i ciała pani Leeds ułożonego koło zwłok jej męża. Widownia. Wariat patrzył na ich twarze.

 [Thomas Harris, „Czerwony smok”]

6.

Fotografia wzięła się na świecie z patrzenia i pamiętania. Wzrok jest jej ojcem, pamięć – matką. Czy jednak aby na pewno pamięć? Przecież do pamiętania nie jest potrzebny wizerunek. Ani fotograficzny, ani żaden inny. Widziane krajobrazy, pożądane przedmioty, ukochane osoby żyją w nas. Odciśnięte w zakamarkach duszy. W bliznach i znamionach, w siwych włosach i zmarszczkach. W neuronalnych sieciach, spiralach DNA.
A jednak od tysiącleci sporządzamy wizerunki. Od niemal dwustu lat fotografujemy. Dlaczego? Bo jesteśmy ludźmi. Zaś ludzką cechą jest ułomność. Naszej pamięci daleko do doskonałości. Widziana wczoraj w górach linia horyzontu zaciera się nieubłaganie. Odcień lakieru upragnionego auta zlewa się z innymi. Twarz zmarłej matki rozpływa się bezlitośnie jak koła na wodzie. Właśnie po to sporządzamy wizerunki. Po to wynaleźliśmy Fotografię. Nie po to, by pamiętać, lecz by wspomóc pamięć w jej słabości, ulotności, płochości.

Po coś jeszcze.

Jesteśmy ludźmi. Zaś ludzką cechą jest pożądanie (jeśli wierzymy, powiemy: skłonność do grzechu). Chcemy nie tylko zapamiętać krajobrazy, przedmioty, ukochane osoby. Nie tylko ocalić je od zapomnienia, od przemijania. Chcemy je również posiadać. Zamknąć w kwadratowym bądź prostokątnym kadrze jak w klatce i ponieść ze sobą.

Nie oszukujmy się, właśnie po to ją wynaleźliśmy. Nie tylko po to, by pamiętać i nie tylko po to, by utrwalać. Do tego wystarczyłyby rysunki, obrazy i rzeźby. Albo nasza pamięć. Fotografia powstała po to, byśmy mogli wierzyć, że promienie, które biegną od przedmiotu czy osoby i które naświetlą zdjęcie, zawierają cząstkę ich istoty. Która odtąd należeć będzie do nas. Tak zwani „Dzicy” nie pozwalali sobie robić zdjęć, bo uważali, że fotograf kradnie im duszę.

Fotografia jako zjawisko i jako każde poszczególne zdjęcie bierze się z miłości. Do krajobrazów, do przedmiotów i osób. Ale nie z miłości w jej niewinnym – platonicznym ani nawet romantycznym – sensie. Fotografia bierze się z miłości w jej konkretnym, bardzo pierwotnym (niektórzy powiedzieliby: prymitywnym) aspekcie – tym, który domaga się stałej obecności ukochanej osoby. Chce dotykać, całować, pieścić. „Jesteś taki słodki, że mogłabym cię zjeść” – mówi matka do dziecka. Aspekcie, który domaga się wyłączności. Jest zachłanny i zazdrosny. Chce posiadać. Chłopak żąda od dziewczyny pukla włosów na pamiątkę.

Fotografia bierze się z miłości. A od miłości do nienawiści bardzo blisko. Niekiedy trudno odróżnić jedno od drugiego. Niekiedy miłość i nienawiść perwersyjnie splatają się ze sobą. Wtedy przedmiot czy osoba – także te fotografowane – przestają stanowić cel, a zaczynają być środkiem. Nie chodzi już, by je utrwalić, lecz posiąść. Nie ocalić, lecz zatriumfować. Sfotografowane krajobrazy czy matki opłakujące synów stają się martwymi motylami w kolekcji służącej wzbudzaniu podziwu – u znajomych, których nie stać, u jurorów World Press Photo. Kobieta czy mężczyzna na zdjęciu zmienia się w ciało. Ciało staje się obiektem seksualnym. Śliczną buzią, torsem, penisem, pochwą, fetyszem.

Niekiedy samo posiadanie nie wystarcza. Miłość zmienia się w zawiść. Pojawia się chęć, by zniekształcać. Manipulować. Domalowywać wąsy na portretach. Wkopiowywać piegi pod powiększalnikiem albo w Photoshopie. Zmieniać kolor oczu, kolor włosów. Powiększać biust, rozmazywać makijaż, wykrzywiać usta grymasem, zmieniać twarz w maskę. Budować fotomontaże, kolaże. W skrajnych przypadkach – osoba czy przedmiot muszą być zniszczone. Ich sylwetki rozmazują się w kolejnych przekształceniach. Przestają przypominać konkretne osoby, przestają przypominać ludzi. Wreszcie nikną rozmazane, rozmyte, zaświetlone. Znikają – niekiedy wraz z podartym zdjęciem albo w płomieniu zapałki nad popielniczką.

To skrajne przypadki, ale czy chęć posiadania kogoś, czegoś na zdjęciu (albo oddania się komuś w posiadanie) sama w sobie nie jest już perwersyjna?

7.

Migawkę wyzwala dłoń. Włókna nerwowe łączą ją z okiem ukrytym za aparatem. Wpatrującym się przez szkło soczewki. Między okiem a dłonią nerwy przebiegają przez mózg. Przez jego najstarsze, najpierwotniejsze zakamarki. Pomyśl o nich, kiedy stajesz przed obiektywem, kiedy pozujesz obnażając ciało lub duszę. Co kryje się w tych zakamarkach? Chęć utrwalenia czy posiadania? Miłość czy nienawiść? Anioły czy demony?

Jedno i drugie?

Pomyśl i ty, fotografie, zanim wyzwolisz migawkę. A nawet wcześniej, zanim spojrzysz swym cyklopim, szklanym okiem. Bo patrzenie nigdy nie jest niewinne.

 

 

4 Komentarzy + Dodaj komentarz

  • Wszystkim tym, którzy nadesłali do nas zdjęcia chcielibyśmy bardzo podziękować.
    Ilość i jakość zdjęć bardzo nas pozytywnie zaskoczyła. Wybór niestety nie był łatwy. I naprawdę wymagał od nas wielu kompromisów i ustępstw. To, że nie było łatwo potwierdza objętość albumu.
    Zdjęcia, które nie znalazły się w albumie będziemy chcieli Wam przedstawiać tak czy inaczej.
    Niebawem więcej o tym co z Nami (My + Wy) dalej…. bo aż się ciśnie na usta cytat „Louis, tak sobie myślę to początek pięknej przyjaźni.”
    Załoga holga.pl

  • Witajcie holgujące i holgujący!

    Czas na 2 konkurs zawiązany debiutanckim albumem Patrzenie nigdy nie jest niewinne.
    Tym razem dajemy też szansę na nagrodę nie tylko autorom zdjęć ale też tym, którzy oglądają.
    Rzecz jest prosta. Trzeba napisać recenzję albumu.
    Termin recenzji to 5 sierpnia.
    Ogłoszenie wyników 11 sierpnia.

    Zasada jest taka, że recenzję należy umieścić jako komentarz pod albumem na stronie http://holga.pl/blog/?p=770.
    Nie wprowadzamy żadnych innych ograniczeń.

    Nagrodą będzie oczywiście Holga. W rolę jurorów wcieli się załoga holga.pl.

    Zapraszamy wszystkich chętnych do udziału.

    Ekipa holga.pl

  • Zacny albumik! Warto choćby „niewinnie” zerknąć :)

ZNAJDŹ NAS:

Holga.pl. All rights reserved 2011. Kontakt: holga.pl@gmail.com
Projekt i wykonanie: www.StudioGraficzne.com